Hasło reklamowe odwołuje się jak zwykle do poczucia obowiązku prawdziwego patrioty i jednocześnie ugruntowuje nieustanne poczucie zagrożenia. Pan Tomasz, w kręgach niepokornych zwany partyzantem wolnego słowa, dzielnie walczy z rzekomą cenzurą, ale nie wygra tej wojny bez Waszej pomocy rodacy! W czym dokładnie przejawia się wspomniana cenzura i dlaczego dotyka ona jedynie papierowych wydań Gazety Polskiej nie wiadomo. Można się jedynie domyślać, że redaktorowi naczelnemu chodzi o ostatnie potyczki biznesowe z jednym z kolporterów. Ważne żebyś Polaku wypełnił swój obowiązek i zakupił prenumeratę Gazety Polskiej… koniecznie w wersji elektronicznej.
Troska o portfel klienta wyrażona w drugiej części hasła reklamowego nie dziwi, wszak zwłaszcza pracujący ponoć za darmo Pan Tomasz wie jakim obciążeniem dla rodaków jest wspieranie wolności słowa w Polsce. Po zakupie 2 egzemplarzy Gazety Polskiej, zafundowaniu bliźniemu prenumeraty dziennika, nabyciu pakietu sympatyka albo wręcz udziałów w TV Republika, zrzutce na prawników w licznych sprawach o zniesławienie i skompletowaniu całej obowiązkowej biblioteczki smoleńskiej niewiele pozostaje w budżecie zatroskanego o losy kondominium obywatela. W tak dramatycznej sytuacji ekonomicznej zakup elektronicznej prenumeraty powinien się prawdziwemu Polakowi jawić jako czysty zysk. Nie dość, że walczysz z reżimem to jeszcze ratujesz Polskie lasy oszczędzając przy tym krocie... A jak już przy krociach jesteśmy, warto przytoczyć jedną z ostatnich wypowiedzi Pana Tomka, który w przypływie szczerości wyjawił nam wszystkim główny, jeżeli nie jedyny motyw tak zintensyfikowanej promocji e-wydań Gazety Polskiej: